Jestem sceptykiem w stosunku do nauki szybkiego czytania. Dlatego dziś będę raczej starał się obalić działanie genialnych technik, które można znaleźć w internecie. Jednak nie ma co się bać, są sposoby żeby zwiększyć prędkość czytania książek. Wprawdzie nieznacznie, ale da się to zrobić. Ich wprowadzenie do codziennego życia jest bardzo proste, ale o tym w dalszej części artykułu.
Dziś postaram się odnaleźć odpowiedzi na dwa pytania, a na końcu dorzucę ciekawostkę:
Szybkie czytanie to tak naprawdę omijanie wyrazów, domyślanie się treści i przeskakiwanie większych partii tekstu. Dowodzą tego dwa badania z 1962 i 1969, które zaraz przedstawię.
Najpierw jednak trzeba wytłumaczyć w jaki sposób nasz wzrok wodzi po czytanym tekście. Wydawałoby się, że oko płynnie podąża za wyrazami, ale tak nie jest. Gdy przyjrzymy się temu z bliska okazuje się, że oko skacze (ruch skokowy oka) i zatrzymuje się co wyraz na około 0.33 sekundy. Przeciętny czytelnik również omija słowa, ale w o wiele mniejszej skali niż osoba w tym wytrenowana, bo tylko 33% wyrazów jest ignorowane.
Magia szybkiego czytania kryje się również w długości zatrzymywania się oka na wyrazie. Ludzie, którzy czytają 700 słów na minutę zatrzymują się o 30% krócej na każdym słowie i omijają aż 77% tekstu. Wszystko pomiędzy to domysł, a rezultat to około 70% poprawnych odpowiedzi na ogólne pytania związane z tekstem i tylko 30% na pytania szczegółowe. Jak wygląda szybkie czytanie w praktyce przedstawia załączona grafika.
Badania z 1962 i 1969, o który wspomniałem wyżej, dotyczą ludzi czytających z prędkością 2200-3500 słów na minutę. Wspólnym mianownikiem w tych dwóch badaniach było to, że czytający omijali ogromne partie tekstu, a ich wzrok wędrował po zupełniej innej ścieżce niż klasyczna od lewej do prawej. Niestety nie badano poziomu zrozumienia tekstu.
Cóż, nie ma genialnych rozwiązań na szybkie czytanie. Jest to okupowane mniejszym zrozumieniem tekstu oraz większym wydatkiem energetycznym. Trzeba przygotować się mentalnie do czytania i o wiele bardziej się skupić. Tylko czy warto?
Czytanie to umiejętność i jak każda inna umiejętność, którą chcemy rozwinąć wymaga czasu, praktyki i regularności.
Proces czytania jest bardzo prostu. Polega na przeskakiwaniu oka na kolejne wyrazy, odszyfrowanie ich, omijanie zbędnych i łączenie treści w umyśle w całość. Da się pewne elementy w tym usprawnić. Za niektóre, w ogóle nie warto się brać. Na pewno zanim weźmiesz książkę do ręki należy zadbać o skupienie podczas czytania.
Jest to mimowolne przeskakiwanie oczu. W ten sposób z łatwością można zgubić linijkę tekstu, przeskoczyć o dwie dalej. Ponad to oko męczy się.
Wykorzystanie wskaźnika pomaga zapanować nad okiem. Posłusznie i bez drgań wędruje za nim. Wystarczy ołówkiem, patykiem, czymkolwiek wskazywać sobie tekst. Prędkość czytania wzrośnie od razu.
Subwokalizacja to mimowolne czytanie tekstu na głos w głowie. Legenda głosi, że trzeba wyeliminować ten głosik w umyśle podczas czytania żeby zwiększyć prędkość. Nic bardziej mylnego. Istnieją twarde dowody na to, że subwokalizacja jest niezbędna do zrozumienia tekstu. Nie warto sobie zawracać głowy walką z nią.
W uproszczeniu jest to czytanie kilu wyrazów na raz, również w strefie widzenia peryferyjnego. Udowodniono, że jest to niemożliwe. Gdy wzrok przeskakuje na kolejny wyraz jesteśmy w stanie przyswoić sobie ograniczoną liczbę liter. Reszta jest nieczytelna. Świetnie przedstawia to grafika:
Szybkość czytania jest uzależniona od tego, ile trwa zatrzymanie się wzroku na wyrazie (od 0.1 do 0.5 sekundy) i przyswojenie tekstu przez procesy poznawcze. Wraz z praktyką, ten czas będzie się skracać, a tym samym szybkość czytania wzrastać.
Przeciętniak, czyli ja, czyta z prędkością 180-250 słów na minutę. Jedną stronę A4 pisaną 12 punktowym fontem przeczytam w ponad minutę. Można jednak od ręki zwiększyć prędkość czytania artykułów w internecie do 400 słów na minutę. Wszystko dzięki rozszerzeniu do przeglądarki internetowej Chrome. Aplikacja wygląda jak na załączonym obrazku.
Wykorzystuje technikę Rapid Serial Visual Presentation (RSVP). Zasada jest prosta, program rozbija tekst na słowa, które pojawiają się pojedynczo przez kilkanaście milisekund. Wystarczy to, żeby rozpoznać wyraz. Eliminuje to problem ruchu skokowego oka, bo wszystkie wyrazy pojawiają się w jednym miejscu. Szybkość czytania rośnie wielokrotnie.
To rozwiązanie ma jednak swoje wady, które eliminują jego przydatność. Po pierwsze, nasz mózg ma problem z przetworzenie i połączeniem pojawiających się wyrazów w spójną całość. Czytamy inteligentnie pomijając słowa funkcyjne jak z, a, przy, po, on, ona itd. Szukamy natomiast najważniejszych słów w tekście i na nich skupiamy swoją uwagę. Gdy słowa pojawiają się pojedynczo, wszystko staje się ważne. Pamięć krótkotrwała niestety ma ograniczoną pojemność do 5-9 elementów, a sens tekstu ginie. Po drugie, bardzo ciężko jest wrócić do wcześniejszej treści, co często jest niezbędne do zrozumienia tekstu.
Chcesz jednak spróbować? Wystarczy, że ściągniesz darmowy dodatek ze sklepu Chrome:
Jeśli używasz Firefoxa, znajdziesz do niego podobne rozszerzenie:
Dzięki tej metodzie czytam bardzo szybko, ale nie mogę spamiętać co właśnie przeczytałem... Więc jest bezużyteczna.
BeeLine Reader to ciekawa koncepcja, która nie została jeszcze dokładnie zbadana i narodziła się kilka lat temu. Dzięki kolorowaniu tekstu jak na załączonym obrazku jesteś w stanie czytać nawet o 50% szybciej bez żadnego przygotowania. Spróbowałem i faktycznie, łatwiej się czyta.
Autorzy stworzyli kilka aplikacji na różnie platformy. Dzięki zwiększeniu kontrastu linii oko łatwiej wyszukuje kolejne. Oczy męczą się mniej, działa to trochę jak kolorowy wskaźnik. Tekst brzydko wygląda, ale za efektywność trzeba płacić wysoką cenę.
Ilość bezpłatnych pobrań ograniczona